Kochanka
Gdy mnie ujrzała, dłonią skinęła, śmiejąc się, za włosy mnie przygarnęła i jedwabistym głosem 'Szaleństwo' swe imię do uszu mych wyszeptała, po czym do nóg jej, upaść kazała.
Jak mógłbym odmówić takiej kochance? Palący jej wzrok rozpalał mą wyobraźnię.
W stopy naprędce ją ucałowałem, ciałem, umysłem jej się oddałem.
Żar jej pocałunków palił mą skórę jak lawa gorąca, jej uderzenia niczym rozkoszy żądza płonąca. Jej ugryzienia niczym dotyk boskości, w ciało me wbite ostrza jej paznokci, kompletnie rozwiały resztki mych wątpliwości.
'Będziesz kochankiem moim uległym, mieczem przystojnym woli mej podległy. Razem spalimy do cna ten świat cały i pogrążymy go w wiecznej otchłani. A gdy zagasną krwawe pożogi, na zgliszczach świata otrzymasz niebytu podarunek błogi, ukryte twoje spełnię pragnienie, skołatanej duszy twej uwolnienie.'
Łza szczęścia w oku mym się zaszkliła, ustami mi ją delikatnie spiła, oczy przy tym mi zamykając, stałem cichutko, potulnie czekając.
Lecz nagle poczułem, jakowaś zmiana się dokonała, postać jej jakby z ulotnej mgły się rozwiała. Pierś ma wezbrała okrutnym przerażeniem, czyżby to było tylko me przewidzenie?
Lecz wówczas w oknie szkarłatnych płomieni odbicie w oczach swych ujrzałem...
Ach jakżeż się roześmiałem.