Kapryśna panienka
A ja jeszcze niewyspana
Wlazła mi pod kołdrę zmora
I udaje że jest chora
Gdy leżeniem się znudziła
To do szafy sobie poszła
Przebierała mi ubrania
I nic jej się nie podoba
Czerwone, brązowe i złote
Bo nie wiedziała
Na co ma właśnie ochotę
Potem trochę mi pomogła
Liście na dworze wiatrem zmiotła
A na koniec mnie zezłościła
Gdy deszczem szyby wymoczyła
A ja dla poprawy humoru
Weszłam do domu
Herbatę z miodem wypiłam
I z nią się zaprzyjaźniłam
I czasem już nad ranem
Gdy znika już we mgle
To macha do mnie ręką
I ciągle uśmiecha się