*Szczęście
maleńkie
i miało cierpki smak
zbyt wcześnie zerwanego owocu.
Nie umiało jeszcze chodzić,
a wrzucono je na głębokie wody
życia i kazano pływać...
Utonęło - bez jednego okrzyku
skargi czy wyrzutu...
Nikt nie skoczył na pomoc.
Tłum gapiów z założonymi rękami
czekał nie wiadomo na co, żądny sensacji....
Nie słychać było
kąsającego głosu erki.
Była cisza
bezmierna, przerażająca głucha.
Żyję teraz na bezludnej wyspie,
której na imię Ziemia.
Bezskutecznie szukając
odpowiedzi
na proste pytanie - DLACZEGO
.