bez jutra
lęków i sennych koszmarów
mego życia toczy się codzienność
godziny trwania
wczoraj wciąż boli
cała wieczność przeminie
nim zelżeje deszcz ognistych kropel
zalewających ciało
parząc fizycznym ogniem
hej ! posłuchaj !
życie jest odkupieniem
czy wiesz ?
nie patrz w kalendarz
niech jutra nie ma
niech trwa dzisiaj
choć w lustrze wciąż zmienia się twarz
dla ciebie niech jest
póki ból wczoraj
nie odejdzie
patrzę na anioły
kamienne twarze zastygłe w czasie
chcę wierzyć
że to nie tylko artysty wizja
lecz jutra wizja
spotkania gdzieś tam
w zakamarkach bezkresu
próbuję skruszyć litą połać muru
lecz ledwo rysę na licówce robię
wiąż gładką powierzchnią oddziela
mój byt od jutra które gdzieś tam jest
powiedz !
krzycz co sił !
nim mur nie wzniesie się wokół ciebie
zapomnij !
albo ukryj ból
by wielki architekt nie znał twej duszy
i nie wzniósł się cegła po cegle
promienie słońca
kradnąc do końca
za murem swych snów
zranioną duszę wciąż leczę
czy mi starczy sił nie wiem
czy jutra
zobaczę świt