moja Arkadia
zamkniętą w zdjęciach
jako trzylatka wspinam się
w Beskidach na Szyndzielnię
pierwszy szczyt częściowo
na nogach i na barana
biegam po wydmach
po długich szlochach
stoję w morzu
dookoła buszują fale
nie mogę oderwać wzroku
natura jak ulubiona zabawka
po śniegu biegnę za tobą
stawiasz długie susy
w powolnym rytmie
nie potrafię dobiec
ośnieżone drzewko
dzieło dziadka mroza
zbliżasz się powoli
zimowa Arkadii
w królewskim parku
siedzący mężczyzna
poznany mniej niż dobę
amfiteatr na Peloponezie
jest edenem zapisanym mitem
błękit goni za błękitem
ciemne oczy przytuliskiem
na arkadyjskim szlaku furtka
wstęp tylko dla wybranych
nie dla pechowców
raków nieboraków
Bożena Joanna
Grudzień