Wiosny kaprysy zachcianki i swawole
chciała przyjść
delikatnie powoli otworzyć serce
kwiatom wykiełkować subtelnie
zrosić kapuśniaczkiem spragnioną ziemię od korzeni puścić pąki
i dojrzewać chwili w słońcu
skąpanej tęczy kolorów
niech to będzie preludium
nad ranem świtem
unoszącym się w ciepła porywie
wietrze muskającym ciało
jak dotyk aksamitu pod palcami
jak miłość w rozkwicie
nie zachłanna lecz stała w uczuciu
niech nie będzie iskrą co spali się
i nic tylko popiół zostanie
a ogniem co zawsze się żarzy
gdybyś tylko chciała przyjść
i zostać na dłużej
zatrzymać się na mojej ławce
z widokiem na łąkę
jeszcze nie zieloną
a już spragnioną
przeżyć maj dreszczem
dotknięty i lekko muśnięty wiatrem
poczuć ciepło opływające
każdy zakamarek ciała
gdybyś tylko chciała
mogłabyś być bzem pachnącym
jaśminem burzącym zmysły
maciejką od spokoju duszy
a jesteś mi panią kapryśną
przyjaciółką bliską
choć nie wiesz kiedy nadejść
tulipan zawsze czeka na wiosnę