IKONA
i powietrze rozwarło szczelinę milczenia
i światło zatańczyło z cieniem poza prawem
i słowo upadło na beton, nie pękając
i w dłoni płonął liść, nigdy zielony
i ptak śpiewał nuty z głuchych zakamarków
kona świat w zapomnianych pieśniach drzew
kona rzeka, co biegu swego nie znalazła
kona nadzieja w oczach patrzących na proch
kona zmierzch, co nie obiecał poranka
kona głos, którego nikt nie słyszał, choć wołał
kona pustka, pełnia, lecz nie dla nas
ikona stoi w kącie, z głową w chmurach
ikona milczy, bo słowa ważą zbyt wiele
ikona patrzy, jak wieczność tonie w chwilach
ikona czeka, choć czas dawno umarł
ikona pęka, lecz nie kruszy się na pył
ikona przypomina: nie bądź ikoną, bądź sobą