Wiosny mi potrzeba
zielonej, ożywczej,
szczebioczącej skowronkiem;
Oddychającej pełną piersią
czystym szklanie powietrzem,
iskrą;
Która budzi i nagłaśnia szepty.
Wiosny mi potrzeba,
która przychodzi znienacka
i zniewala przemożnie swym tchnieniem.
Dodaje energii i osłabia.
Przemawia ciszą wszechobecnie.
Zagarnia bure płaty ziemi
i wskrzesza je nagle.
Wiosny mi trzeba,
żeby zrzucić płaszcz
i płynąć pomiędzy
wyspami ze słońc mleczy;
Rozpinać żagiel bufiastych rękawów,
dać się przenosić od mlecza do mlecza,
włosy zaplątać w oddech ziemi.