Fotografia
Moje kości policzkowe prababci Marianny są wyraźnie widoczne.
Idealnie wykrojone usta są poważne.
Jest zmęczona.
Na stójce sukni, srebrna brosza podkreśla flakon szyi.
Pradziadek Adam jak zwykle czyta.
Jutro przychodzi Florek od młynarza z pismem z urzędu.
Zbiór szlaczków na papierze nic mu nie mówi.
Adam ułoży je w karne porządki,
nada dźwięk i znaczenie.
Florek się dowie, czego od niego chcą.
Tylko żeby nie kazali znów płacić…
Adam, jak marynarz, unosi się na swoich wąsach.
Jego żagiel to Kurier Polski z 1917 roku.
Płynęli na saksy i z powrotem.
Można było kupić dom, otworzyć sklep.
Życie popłynęło.
Malutki Tadziu otwiera nowe wrota.
Coś się zaczyna.
I tylko dłoń Marianny,
z widocznymi żyłami,
pokazuje, jaka to była praca.
Wianek na głowie ubrany dla niepoznaki,
nie nadaje beztroski.
Dziękuje Wam, że byliście,
Dziękuję Wam, że jestem.