Zapraszam Cię , Tato na setkę, na balkon.
Usiądziemy przy stoliku ogarnięci wąsami winorośli;
Kremowe zasłony skryją nas przed uderzeniem słońca.
Pogadamy.
Tak, wiem, Ty musisz setkę. Ok.
Ja zjem śniadanie.
Chcę usłyszeć Twój głos,
szybki, niedbały, zapalczywy ;
Będzie wibrował między owadami;
Krążył w kwiatach pelargonii;
Czasem opadnie na niego płatek;
Będziesz mówił całym sobą,
tak jak ja.
Twoje gesty opowiedzą więcej,
niż twoje słowa.
Cisza umknie na obłokach.
Sąsiadka z trzaskiem zamknie swoje drzwi balkonowe.
To nasze pierwsze wspólne śniadanie,
które nigdy nie było nam dane.
Pachnie miętą.