Ołtarz
biegałam
nóżkami
lekkimi
po polskiej drodze
drepcząc radości kałuże
Spokojna tęcza
za oknem
nie chciała przymierzy
Teraz radzi
zbierać deski
na arkę bądź trumnę
Słoneczko uśmiechnięte
muskało warkoczyki
Gdy dorosłam
gani za swawole,
włosy na policzkach
wieczorną purpurą
ostrzega przed wyrokiem
Jedyne marzenie
spreparować relikwie myśli
niespalonych na stosie
razem z bajkowymi wiedźmami
Ja i tysiące
co noc
co dzień
składamy siebie
w ofierze
Nie dla mnie
krypta
Wsypcie popiół
w warkocze