„Szybując w otchłań”
Ta skóra lśniąca słodkim zmęczeniem
Ten zapach budzący instynkty nieczyste
I dotyk będący nieba wspomnieniem
Pieszczoty łagodne wzbierają falą
Splecione ciała absolut znajdują
Szybując w otchłań coraz to szybciej
Na własnej planecie w końcu lądują
Końcówki nerwów łączą się ze sobą
W synchronie tańczą impulsy ogniste
Aż do wybuchu wielkiego pożaru
Po którym zostają krople perliste
Wtulona we mnie całujesz oddechem
Twa ręka po nagiej mej skórze kroczy
I gdy się pochylam by znów Cię smakować
Ze zgrozą się budzę, otwieram oczy