pięćdziesiąt odcieni wilczej Jagody
nie malowała oczu
uśmiechała się nieznacznie
i płakała skromnie
pasma włosów wijących się wokół bladej twarzy
wyglądały jak macki ośmiornicy
a wtedy było lato
już po Hance zimne wieczory
rześkie powietrze owionęło nim
a słuch zaatakowała cisza
rola przypadku w życiu
czy siła pierwszych fascynacji
nastąpiła potem
piękna celebracja miłości i smakowanie życia
w dawkach zbyt małych zbyt dużych
aby świty witać w kołysce z dłoni