Wszyscy chcą erotyk chcę i Ja (Plecy)
gdzieś przed południem.
Obrócona plecami do mnie
jeszcze ostatnie resztki snu sączysz.
Oglądam cudną płaszczyznę
twoich nagich pleców
jak z lotu ptaka, krainę rajską.
Wężowa linia kręgosłupa
rozcina ją na dwie nierówne połówki
(nierówne bo jedna
częściowi schowana
pod powałą zmiętej pościeli).
Biegnąc od głowy w
tumanie włosów schowanej z którego
tylko smukłość szyi wystaje.
By za chwilę lekkim łukiem
przejść w cudowność barku
(przypomnę że drugi
w zmiętą pościel ukryty a szkoda
bo taki cudny kształt).
Już przy szyi budzi się we mnie cichutkie pragnienie
by zbudzić Cię pocałunkami w kark.
A kręgosłup biegnie dalej
mijając wzgórki łopatek.
A na cudownych równinach
tylko sugestia żeber schowanych
pod delikatnymi mięśniami.
W tym czasie kręgosłup znika
zamiast niego pojawia się cudna dolinka.
Zaraz kończy się klatka piersiowa
i zaczynają się cudne wcięcia.
Najpierw łagodne zejście w okolice talii
i zaraz miękki łuk by
przejść w biodra i pośladki
te ostatnie dopiero się zaczynają
i ta frywolna fuga między nimi,
ale niestety są częściowo schowane
pod pościelą.
Napawam oczy pięknem twoich pleców
i wiem że moja męskość twardnieje z ochotą.
A w głowie przechodzę niepostrzeżenie
od podziwu dla piękna do pożądania.
I tylko leniwe rozespanie powstrzymuje mnie od
natrętnego odebrania Ci resztek snu.