Dziewczyno z deszczu (zawstydzenie)
Dziś popołudniem zapłakanym.
Zwróciłem uwagę na twą figurę.
W modną i stylową szatę odzianą.
I twój makijaż piękny lecz nie krzykliwy,
cudownej twarzy piękno on dobywał.
Choć chronił Cię parasol,
to część twoich uroków
fantazja mi podpowiedziała.
Minęłaś mnie pospiesznym krokiem.
Ja zawstydzony wzrok spuściłem.
Wstyd i nieśmiałość mnie pożarły.
Straciłem szansę przez głupotę.
By poznać Anielicę
Och jaka jesteś Anielico.
Tego się nigdy już nie dowiem.
Czy może było by jak w niebie?
Czy w parze z twoim pięknem szedł intelekt?
Bystrość umysłu co jak brzytwą ścina wątpliwości.
A może zwinność myśli? Dzięki czemu przez życie
jak płotka w strumyku pod prąd śmigasz.
A może rozstalibyśmy się szybkim krokiem,
bo niezgodność charakterów...
I ciemną zimną nocą
każde kołderkę w swoja stronę...
A może okazałabyś się próżna i nie czuła.
Twa głowa pusta jak kosmiczna przestrzeń
a Ty napełniała byś ją bzdurami
z telewizyjnej sieczki dla mas.
Lub może we mnie byś znalazła
te morza, oceany kłamstw.
I wciąż nowe zmyślone zdrady
na listę zła byś mi dopisać chciała.
Nie wiem jaka jesteś o bogini.
Twe Ciało zmysły me pobudza.
Lecz twe myśli i jestestwo.
Cóż kończę i już nie zanudzam.