Psalm wiosenny
soczystym błękitem
aż zarumieniło się
ze wstydu -
- słońce już wschodzi
skórką pomarańczy
rozgoniłaś chłód
z serc motyli
już umieją mówić
"kocham"
z każdym szeptem
roztańczonych skrzydeł
dłonie zanurzyłaś
w suche gałęzie brzóz
by rozpalić
żywicy potok
bursztynowy
- już powraca
oddech
w obolałe płuca
mały książę
zamieszkujący
liść zmurszały
zlizuje zimowe rany
z pękniętych
opuszek palców
oswaja krew
jak wiernego przyjaciela
nadzieja w oczach
mu się mieni
płynie
zielonymi łzami
do zaspanej ziemi
widziałem cię
jak rozmawiasz z jaskółkami
by potem podziwiać
jak wzlatują w przestworza
dobrym słowem
błogosławione
i nagle łąka
wyrosła czerwona
a z nią koniczyny
i dmuchawce kołyszące
i dotknął mnie
wiatr gorący
gdy spytałem o twe imię
ty jedynie
uśmiechnęłaś się nieśmiało
"no tak" pomyślałem
"jesteś tą dobrą siostrą zimy"