Powstrzymać bezsilność cz. 1
Potem jakieś złe przeczucia... Potem potwierdzenie... Nowym chlorem i kamieniem wybrukowane nowe czasy... Nieśmigany basen, prawie jak więzienie... Nie znam tych ludzi, chociaż oni z jednej klasy. Start, rytmiczne ruchy, nawrót i od nowa, kołowrotek, znowu nie wyduszę z siebie słowa... Potem długi samotny ranek, popołudnie, trening i przystanek.
I tak kołem się toczy moje "życie", nie ożywia go już start w zawodach, a obrzydza, deszcz, łzy , basen - wszystko mnie zalewa, miały być wiwaty, dekoracje, a jest więcej po ulicach spacerów, pytania czy coś jeszcze znaczę... Wołania o pomoc w eter, do róż na Staszica, do przechodniów, ale głuche...
A potem pustka. Przyszła i zajrzała mi w oczy. A potem wszystko zalała. Nie było zlituj. Było: córeczko odezwij się do mnie!
Ponury pokój, przemijają kolejne godziny.
A wystarczyło przyjść.
Wystarczyło w odpowiednim momencie z basenu wyjść.
Sił wystarczyło na ostatnie baseny.
Nie wystarczyło na powstrzymanie bezsilności...