Gwiezdna eskadra 7
- Wolno palić! Rzucił na powitanie Admirał.
- Gratuluję wykonania misji ratunkowej...
I kolejnego niewykonania rozkazu. Dodał już pod nosem.
- Przejdźmy do rzeczy, chcę wam przedstawić nowego członka oddziału. W tym miejscu Admirał wyszczerzył zęby.
Z głębi sali wyłoniła się ładna, filigranowa blondynka ubrana w strój pilota. Miała niebieskie oczy i włosy upięte z tyłu. Uśmiechała się promiennie.
- Ana Scott. Najlepsza w akademii pilotów! Dodał Admirał.
Kobieta podeszła do najbliżej stojącego Steve'a i wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Cześć! Jestem Ana.
Ten nawet na nią nie spojrzał tylko strzepnął popiół z papierosa.
Admirał się roześmiał i skwitował.
- Koledzy są trochę nieśmiali. Oczekuję, że zadbacie o koleżankę, na początek oprowadźcie ją po pokładzie. A teraz sio!
Steve i David jak na zawołanie zgasili papierosy.
*****************
Gdy drzwi admiralskiej kajuty się zatrzasnęły Steve natychmiast zaczepił Anę.
- Słuchaj paniusiu! Ja osobiście do ciebie nic nie mam, ale nie zamierzamy cię niańczyć!
I chciałbym sobie oszczędzić widoku jak umierasz.
- Na moją śmierć będziecie musieli zaczekać. Odrzekła z uśmiechem Ana.
- Doprawdy? Odrzekł Steve również z uśmiechem. - Panie przodem. Dodał i ukłonił się.
Ana śmiało ruszyła przed siebie, a za nią nieśmiertelni. Szli korytarzem dłuższą chwilę, gdy Steve zwolnił kroku i skinął głową na Davida.
Ten w oka mgnieniu podskoczył do kobiety i uwięził jej głowę pod swoją pachą. Ana zareagowała natychmiast. Stawiła opór i zakręciła rękoma jak wiatrakami. Jej lewa ręka wylądowała na czole Davida, a prawa uderzyła go w krocze. David wrzasnął i nim zdążył się zorientować leżał na ziemi. Ana ruszyła na Steve'a.
- Spokojnie! Roześmiał się Steve i wyciągnął dłoń do Any. - Jestem Steve!
David leżał na podłodze jęcząc.
- Nie wygłupiaj się Dave i wstawaj. Dodał.
- To była tylko niewinna pieszczota. Chodź Ana, oprowadzimy cię po pokładzie.