W świetle dnia i nocy
ciemny blond włosy, jak miód z jesieni.
ściągała wzrokiem myśl niebezpieczną,
z tęsknotą w sercu, co się nie zmieni.
Za dnia jak słońce, co w liściach drzemie,
ulice blaskiem swym rozświetlała,
nocą w ciemności czaiła brzemię,
jakby śnić milcząc, cicho znikała.
Zawiłość duszy nićmi spleciona,
z marzeń, co gubią się gdzieś w milczeniu.
Zawsze tak blisko, jednak spóźnione,
słowa, co gasną w bladym wzruszeniu.
Chciałby ją dotknąć jak światło wita,
lecz blask jej mija; dzień znów odchodzi.
W oczach ma nockę pełną zapytań,
a z mrokiem ciszę, co nic nie spłodzi.