Próg
Nie zapraszają.
Nie odpychają.
Po prostu są.
Za nimi coś innego,
niż to, co znane.
Nie lepsze.
Nie gorsze.
Po prostu inne.
Próg nie drży pod stopą,
a jednak czujesz ciężar.
Nie w nogach,
lecz głęboko w środku,
jakby coś chciało się zatrzymać.
Ale nie ma już pytań.
Nie ma map.
Nie ma śladu,
który dałoby się odczytać wstecz.
Klucz został schowany.
Nie w kieszeni.
Nie w dłoni.
Tam, gdzie nikt nie sięga —
pod warstwami ciszy,
w rdzeniu decyzji,
w miejscu, gdzie kończy się „może”.
Przechodzisz.
Za tobą zapada świat,
którego już nie nazwiesz domem.
Nie zamykasz drzwi.
One zamykają się same.