Syllepsy o odwracaniu wzroku
jak pies pod płotem, jadła pety. Z dnia
na dzień coraz bardziej tonąc w fotelu
i w sobie. Miała porządek jedynie na półce
z nie ruszonymi od lat książkami i snami;
rynsztok pod oknem i krew z nosa płynęły
tak samo, wybroczyny można było rozbijać
tłuczkiem do mięsa, żeby było jak kiedyś,
w niedzielę. Zwisające z sufitu
pajęczyny, pod ścianą worki z hodowlą
uszkodzeń. Złamany promień słońca
przez pękniętą szybę.
- kiedy jeszcze tego pieska miała, wychodziła częściej.
Znaleźli ją jak przez parę dni nie wyszła. Lato
mokre w tym roku, na burzę łamie w kościach.