Konwalia
W czterech kątach biel i ja poczerniała jednostka, która nadal płodzi nadzieję.
Utrapienie zniewolenia.
Poprzedniej nocy, gdy unosiłem się nad ziemią widziałem jak ludzie szykowali się na powtórne uśmiercenie wolności.
Mimo to dzisiaj twierdzą, że nadal są wolni.
Bezbronne istoty noszące najokrutniejszą broń w swych sercach.
Słychać strzały nad przepaścią.
Huki dobiegają mnie.
Z perspektywy czasu wiem, że jutro będzie to samo.
Palisz moje skronie - myśli piękna, aż po sumienie me niewidoczne.
Niewiele tego jest, by móc sprostać oczekiwaniom świata.
Dlatego oddaję cząstkę, aby egzekwować najwięcej.
Moja cząstka to innych całe życie.
Promienie mroku zachwiały twym spokojem.
Dźwięk kojącej ciszy rozbrzmiewa dźwiękiem dzwoneczków na nowo.
Każdorazowo odczuwam silniejszą dumę z tego, że przyszło mi żyć dwadzieścia tysięcy kroków od ludzkości.
To znaczy wśród was.
Hymn usprawiedliwienia zabrzmiewa tak często jak tylko przychodzi mi na myśl, aby odejść.
Grawitacja mi się nie ima - choć tak mocno stąpam po ziemi.
Tej historii niemożna zrozumieć - chyba, że fakt, iż los chciał dla ciebie o wiele więcej.
Tyś wolał zagarnąć wszystko.
Ubodzy ci co posiadają wszystko.
Biednych ciężko zrozumieć.
Elementarna różnica dwóch światów.
Jestem w tobie choć nie zechcesz na długo.
Przyjemne to takie rzadkie chwile.
Pożyteczne zaś te częste.
Gdybyś tylko potrafił łączyć światy?
Znów dzwoni?!