Wełniaczek I
odkurzyła.
- Was oddam wnuczkom. Są już wystarczająco duzi aby mogli się wami bawić. - Uśmiechnęła się pod nosem, odgarniając niewielkie pudełeczko ze starą kolekcją samochodzików. Z paroma innymi rzeczami spakowała je do torby i zeszła dół.
- Jak zawsze, wszystkich widziała, pogadała, przygarnęła, chociaż odkurzyła, oprócz mnie...-Jęknął przy suficie, na sznurku mały wełniany sweterek. Niebiesko-beżowy, z sympatyczną buzią niedźwiadka i kawałkiem żółtego szalika.
- Pff, pewnie zjedzą mnie tutaj mole...- Westchnął z żalem, zerkając na małe okienka. Pamiętał, jak powiewał dawniej susząc się w ogrodzie. Chłodne powietrze nie przeszkadzało mu nawet o tej porze roku. Przez długi czas, szczelnie zamknięty w plastikowym worku, zeszłego roku, wylądował na tym sznurku. Najwidoczniej, babcia, kiedy wyciągnęła go z worka, powiesiła go tam na chwilę i kompletnie o nim zapomniała.
- Cześć Wełniaczku! Czemu tak się smucisz? - Z zamyślenia wyrwał go Michałek. Wróbelek wkradał się czasami na strych, jemu tylko znanymi sposobami.
- Babcia nie chrupała dzisiaj herbatników do herbatki? - Zapytał rozglądając się po podłodze.
- Dzisiaj nie było herbatki. - Odpowiedział bez entuzjazmu wełniany sweterek.
- No trudno...A co tobie jest? Zbliżają się święta, radosny czas, a ty taki jesteś smutny... -
- No właśnie... Radosny czas się zbliża, a ja kolejny raz, sam będę zbierał kurze...Rok temu Ania zawiesiła mnie tutaj na chwilę i o mnie zapomniała. Z pewnością grzałbym się teraz w szafie jej wnuczka.
- O tam... Nie przejmuj się. Wnuczkom pewnie nie brakuje sweterków a Ty masz tutaj ciszę i spokój. Nikt cię nie plami, nie rozciąga
ani nie podgryza twoich rękawków. Poza tym, na pewno w końcu cię tutaj zobaczy.
-Chcę być plamiony, rozciągany, wiatrem w ogródku na suszarce dmuchany. Chcę być znowu potrzebny...Zanim mnie znajdą, będę już dziurawy a wnuczek wyrośnie...--
- Po pierwsze, nie widziałem tak czystego strychu jak u babci Ani, więc nie bardzo wiem kto miałby cię tutaj podziurawić...Po drugie, nawet jeśli wnuczek wyrośnie, na pewno oddadzą cię innym potrzebującym ciebie dzieciom. Wiesz Wełniaczku, widziałem tyle smutnych buziek, którym brakuje wielu rzeczy w domach...-
- Ale ja nie chcę innych dzieci. Chcę podtrzymać rodzinną tradycję przekazywania zabawek, sukienek i sweterków następnym pokoleniom...-
Grymasiła niedźwiedzia buzia na sweterku.
- Skoro się upierasz, pomogę Ci. Jesteś gotowy na przygodę? - Zatrzepotał skrzydełkami Michałek.
- Jestem gotowy na wszystko, aby tylko się stąd wydostać..- Uśmiechnął się w końcu, nieco ożywiony Wełniaczek.
- Zaraz wracam. - Rzekł wróbel, znikając w zaciemnionym poddaszu strychu. Po niedługim czasie, wełniany sweterek, usłyszał z daleka świergotanie kilku ptaszków. Spod dachu sfrunęło gromadka wróbli.
- Oto moi przyjaciele. Plan jest bardzo prosty: Zdejmiemy cię stąd naszymi łapkami, prześliźniemy przez okienko i zawiesimy w ogródku, albo położymy na parapecie..Tam gdzie wolisz. Wtedy na pewno Cię zobaczą i zabiorą do domu na prezent dla wnuczka babci. -Zachwycony pomysłem Wełniaczek, od razu się zgodził. Ptaszki delikatnie złapały go za ramiona i podfrunęły z nim do okienka. -Zamknięte...- Sweterek próbował popchnąć okno swoim rękawkiem, lecz był zbyt miękki aby podołać temu zadaniu.
-My trzej uchylimy okienko, a ty z pozostałymi wyśliźniesz się przez szparę. Przyjaciele szybko cię złapią w powietrzu. - Doradził
Michałek. Plan by się niemal udał, gdyby nie silny wiatr...Kiedy Wełniaczek przedostał się na zewnątrz, wiatr tak szybko go porwał, że wróbelki nie zdążyły go złapać.
- Wełniaczku!... Trzymaj się przyjacielu, frunę za tobą!- Krzykną za nim Michałek, dzielnie machając skrzydełkami aby go dogonić.
