Linearność wspomnień
kwiaty wonne podpierały.
A w studniach echo śpiewało,
swoje zmęczone chorały.
Ludziska żyli gawędą
w królestwie szarych podwórek.
Beczek z kiszoną kapustą,
strzegł chłód tajemnych komórek.
Rozbawiona dziatwa żwawo
goniła ptasi inwentarz.
Bo radość to niosło większą,
niźli szkolny elementarz.
Skrzypiały pełne furmanki,
ciągnąc brukowaną drogą.
Chrustu zwały pod stodołą,
zaklinały zimę srogą.
Czasem wędrowiec spragniony,
poprosił o kubek wody.
O nocleg też dopytywał,
pod furtą każdej zagrody.
Prostota życia kryła sens,
pozbawiony wszelkich złudzeń.
Chłopska sprawiedliwość sprawnie
sądziła, bez krzty marudzeń.