Klawość
lecz teraz nie pamiętam roli.
Miałem serce nawet znośne
i mnóstwo siły by gonić
za marzeniami bez granic
w gorączce napiętej piersi.
Usta nie umiały ranić
słowem, które pisarz kreślił,
na białawej karcie uczuć.
Papier czerpany zachował
wszystko co chciałem zakuć.
Aż tu pełna nazbyt głowa,
pękać poczęła jednakże.
Przestałem klepać wersety
gdy dostrzegłem rzeczy ważne.
Zrozumienie blisko mety,
na wirażach wzięło górę.
Całej banalnej klawości,
przyszło spojrzeć w lustro które
rzekło - kochaj, będzie prościej.