Gdy mnie - tobie zabraknie
na całego, nie będzie mnie w domu,
ani w ogrodzie…
Gdy kwiaty same będą miały kwitnąć,
zabraknie rozmowy mojej – z nimi,
co dzień.
Gdy Alejami nie będę przemierzać
w kierunku tak dobrze nam znanym...
i nie pomacham więcej
w twoje okna, i nie pomyślę
- „witaj kochany”.
Kiedyś, gdy pamięć o mnie już
odpłynie z wszystkich umysłów,
które zaprzątałam i każdy we własny
powóz zaprzęgnięty zapomni o tym,
w którym ja istniałam.
Coraz rzadziej wywołana będę
na czyjeś usta, czy do snu czyjegoś
i coraz trudniej odtworzą w pamięci
obraz wizerunku mojego.
A ogień który we mnie płonął? Tlić się
w końcu przestanie – kochanie…
Zostaną wiersze, cząstki tej miłości,
którą nie sposób będzie ignorować,
zawieszę nuty na deszczowych chmurach,
spadną na ciebie, wiem, że je zachowasz.
Choć ogół świata w galopie przed sobą,
batem życie siecze, nań się mocno gniewa,
ja ci o szczęściu zaśpiewam. Tylko blask oczu
zapamiętaj, on lód w twoich oczach skruszył
i przeto, stały się one zwierciadłem
prawdziwie pięknej duszy.