Kawiarenka
Za nim ją pokroję i oddam w całości tobie,
Kocham kawiarnię prawie tak szalenie, jak całą twoją istotę.
Choć jeśli mogę — ta miłość nie jest pozbawiona głowy!
Bo jakże trudno jest się zdobyć na dopicie czarnej kawy, dopełnionej cytryną,
Nadal, czując fus stojący w gardle.
Czyż to nie straszne?
Pragnę ci obiecać na ciepło mojego serca,
Wszak nie sztuką skazić romantyczność, że będąc, tak blisko do końca wieczności żadnej skazy życia twego się nie pozbędę.
Nie oddam jej na giełdę przykrych spraw i obowiązków,
Zamiast tego zaproszę cię do kawiarni.
Wybiorę repertuar na dziś,
Nie damy się stłamsić i jak dzieci, które nigdy nie widziały, świata sami się nim uczynimy,
A ja bez cienia drwiny opowiem, dlaczego sunę po twoim zarysie.
Wszystko skrupulatnie spiszę,
Od nienormalności, do codzienności,
Od skrupulatności do bezmyślności.
Na samym początku przysięgając siadać przy tym stoliku co dzień,
Nigdy nie uciekając
V.