Pomimo świąt przyszła
Mimo że nieproszona to i tak przychodzi
wdzierając się w przestrzeń niezauważalnie
Między kawą a kawą
między być albo nie być
wpasuje się zawsze idealnie
Bezszelestnie przemyka
pomiędzy przynętami
zaglądając w ich ciała bezczelnie
Pulsu wyszukuje ucho przykłada
zerka zimnym wzrokiem rzetelnie
Szuka najlepszego a kiedy już znajdzie
bez skrupułów sieje ziarno spustoszenia
Nie pyta o pozwolenie
wchodzi jak do siebie
zabierając miłość, radość, bliskich
i wspomnienia
Nie lubi żartować, śmiać się i bawić
nigdy nawet nie rozmawia
Śmierć jest nieugięta i nieubłagana
bliskim tylko smutek,
pustkę i żal pozostawia