W domu Szymona: dziecko
gdzieś w ławce na końcu,
stoi pustelnik,
i modli się w ciszy.
Przed nim młody ojciec
z dzieckiem swym na ręku
próbuje cierpliwość
w górnych jej granicach.
Córka bowiem jego
rwie się do chodzenia,
lecz wie przecież abba,
że przez chwilę jeszcze
powinna pobyć na jego piersi,
bo tam będzie bezpieczna.
Jedynie naprawdę
niedługa chwila,
a będzie przez życie
szła o własnych siłach.
Ojciec zaś cierpliwość
przemieni w nadzieję
– ta bowiem z kolei
zawieść nie może,
więc przez wiele trudów
dojrzeć jej pozwoli –
w miłości i pokorze,
które z ławki ostatniej
przenoszą do pierwszej
pomimo tego, że człowiek
nie chce.