W przedpolu bitewnego zgiełku
Dwie armie po przeciwnych stronach
Wyszyte sztandary łopotały złowrogo
Pośrodku nich pustej ziemi kobierzec
Centralnie namiot z purpury wzniesiony
Dowódcy: ja i on przekroczyliśmy kotarę
A przedzielał stół mahoniowy zastawiony
Gąsiorkiem i dwoma drewnianymi kubkami
Siadamy na kolanach i pokłon oddajemy
Ofiarowuję wierzchem dłoni pełną butelkę
Bierze, korek wyjmuje i zawartość rozlewa
Smak gorzkiego płynu podniebienie ogrzewa
Mierzymy się wzrokiem, walczymy słowami
Ich dźwięk siłą, a znaczenie ostrzem stali
Atakujemy i odbijamy twierdzeń uderzenia
Sklepienie namiotu trzeszczy ponad głowami
Podpora się zapada, purpura rozdziera
Róż firmamentu intensywnością przejmuje
Mahoniowy stół podmuch wiatru wynosi
Pertraktacji rytuał dobiegł kresu końca
Klingi wyskoczyły, wojsko w szyku ustawione
Dowódcy: ja i on z okrzykiem nacieramy na siebie
Na tle zachodu słońca bojowy taniec wykonując
On tnie od dołu, a ja biorę zamach z góry w doskoku
Armie wyruszyły w formacjach z okopów
Falą z przeciwnych stron do walnej bitwy runęły
W zgiełku i wrzasku wojownicy dzielnie walczyli
Męstwem w annałach historii obraz czynu uwiecznili