W domu Szymona: teściowa
szczelnie wypełniła izbę,
a w jej szarym kącie
siedział mnich na krześle.
Pomyślał w duchu:
„Nie jestem godzien cudu!”,
więc zamknął powieki,
chcąc widzieć w wieczności.
Za dnia i w nocy
bez zbędnej gorączki
plótł linę z modlitw
czekając jutrzenki.
Później były Psalmy
i kilka pokłonów,
śniadanie, kawa,
i plótł linę znowu.
Nie mógł tego wiedzieć,
lecz stał Szymon w progach,
w progach stał on Nieba,
i czekał,
aż przyprowadzi
cierpliwość,
aż przyprowadzi
cierpliwość doń
mnicha.