W bieli ciszy
pogubione słowa
gdzieś na brzegu serc
dryfują samotnie
w tę noc gdy gwiazdy
rozpalają kotły do czerwoności
świecą jasno
dając sygnał
by trwać
płacz niemiłosierny trwa
chowam oczy za kotarą
łez
czekam aż świat się przejaśni
na nowo
skrzydła nocy zamykają
okiennice
skrzypi ból pod palcami
atawistyczny strach
wypełnia nieudaną metaforę
dokąd zmierzasz ty
co modlitwą składasz dłonie
odziany w skromną szatę
nadziei
w bieli ciszy narasta chłód
gdyby mogła mówić
usłyszałbyś
krzyk
pierwszego oddechu
