Droga
dokąd biegła zapomniała.
Może trzeba by zawrócić
aby drogę sobie skrócić?
Zaraz rondo potem mosty
i odcinek długi prosty,
po horyzont nad nim chmurki
i po obu stronach murki.
Dalej wieś i za nią miasto
i piekarnia, pachnie ciasto.
Teraz w górę na równinę
pośród lasów wstęgą płynę.
Patrzcie wiadukt i ślimaki,
z obu stron mam ślimak taki.
Teraz biegnę poprzez pola
od zakola do zakola.
Słońce błyszczy z prawej strony;
to są domy, lśniące domy.
Zaraz dowiem się nareszcie
gdzie ja jestem, w jakim mieście.
Zaraz, zaraz niech pomyślę,
toż przede mną most na Wiśle
i rozjazdów cała masa,
jakaś wielopaśna trasa.
W szklany tunel się zagłębię
nad tunelem są gołębie,
nie gołębie to lecz loty
wykonują samoloty.
Więc lotnisko gdzieś tu blisko,
chyba gdzieś je bokiem mijam,
droga mi się znów zawija.
Znowu most a pod nim rzeka
i most drugi, czekaj, czekaj.
O, zwężenie, do wsi wpadam,
- chyba już do siebie gadam.
Z prawej strony wieś i miasto
i piekarnia, pachnie ciasto!
Na me asfaltowe lica!
Ja, ja jestem obwodnica.
