Insomnia
Aby zabrać mi sen jest wiecznie napalona
Siada przy łóżku, szepcze w ciemności
Czuwa, gdy noc ogarnęła miasto w nicości
Przynosi myśli, co krążą jak wicher
Rozrzuca wspomnienia, robi w głowie harmider
Nie pozwala zamknąć oczu na dłużej
Jej szept jest jak echo, mnoży się w ciszy głuchej
Uśmiecha się drwiąco, gdy zmęczenie rośnie
Podtrzymuje swoim ofiarom powieki nieznośnie
Znika dopiero w pierwszych promieniach słońca
Lecz wiadomo ze wróci, dając cierpienie bez końca