Lustro bez odbicia
Niczym głębokie w oceanie dno
Zabrało blask, zabrało ciepło
Zostawiło chłód i nieme echo
Czas się zatrzymał w martwej wodzie
Nie pyta, nie mówi, nie woła mnie
A ja wciąż stoję, bez odbicia
Samotny cień, bez swego życia
Zanurzam dłonie w tafli milczenia
Lecz nie ma fal, nie ma drżenia
Tylko pustka, zimna, bez granic
W której szept mój cicho się pali
Czy to jeszcze ja, czy tylko echo
Które zgubiło się w czasie daleko?
Rozpływam się w matowej toni
Zniknęłam? Przecież czuje bicie na mej skroni
