Bliskie spotkania - historia prawdziwa
Wymogi opowiadania - temat dowolny do 40 zdań.
Sobotni poranek nie wyróżniał się od innych niczym szczególnym, właściwie był całkiem zwyczajny i nic nie wskazywało na to, że akurat ten sierpniowy dzień zapadnie w mojej pamięci jako wyjątkowo magiczny, pełny dziwnych i trudnych do wyjaśnienia zdarzeń.
- Idę nazrywać śliweczek! Pójdziesz ze mną Mysiulku?
Spojrzawszy na rudą, nie spodziewałam się odpowiedzi ale ku mojemu zdziwieniu, ukochana kicia natychmiast poderwała się z fotela, zatrzymując się przed drzwiami z miną wyrażającą gotowość do wyjścia.
- Fascynujące! Wykrzyknęłam, nie przypuszczając nawet, że tego dnia właśnie to słowo wypowiem jeszcze kilka razy.
Za domem prowadziła ścieżka, wzdłuż której daleko od ulicy i innych gospodarstw malowniczej wsi, rosły owocowe drzewka. Kicia z dumnie uniesionym ogonkiem szła tuż przy nodze jak wierny i dobrze ułożony pies, a ja karmiłam wzrok bajecznym urokiem chwili. Pomyślałam, że nazrywam więcej śliwek i zaniosę Dorocie na wieczorną imprezkę przy ognisku z okazji kończących się wakacji.
Węgierki były wyjątkowo dorodne i bardzo dojrzałe, wystarczyło lekko potrząsnąć gałęzią i niemal same wpadały do koszyka, a kiedy schyliłam się by pozbierać te, które spadły obok, nagle z zarośli wyskoczył młody jelonek. Przestraszyłam się i automatycznie cofnęłam rękę zszokowana jego zuchwałością ale szybko zrozumiałam, że musiał być bardzo głodny i z wrażenia wyszeptałam - Fascynujące!
W drodze powrotnej cieszyłam się, że nic się nie zmarnuje tym bardziej, że w tym roku nie starczyło mi czasu na robienie przetworów, bo cały urlop i energię przeznaczyłam na remont łazienki.
🦌
Autobus się spóźniał, a wokół przystanku nazbierała się spora grupa osób. Spojrzałam niecierpliwie na zegarek i nagle moją uwagę przykuł biały gołąb, który wyraźnie zmierzał w moim kierunku. Spektakularnie gruchał i machał skrzydłami, wykonując coś w rodzaju tańca godowego.
Ludzie w osłupieniu obserwowali zdarzenie, ktoś nawet nagrywał filmik smartfonem mówiąc, że pójdzie viralem w sieci. Ponieważ sytuacja z natrętem stała się nieznośnie krępująca, postanowiłam natychmiast przerwać ten cyrk. Zerwałam się z ławki i machnęłam ręką w stronę gołębia, a ten uniósł się na wysokość mojej głowy, spoglądając głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu ale po chwili ptak majestatycznie kilka razy machnął skrzydłami i na szczęście odfrunął. Sekundę później nadjechał autobus i wszyscy w milczeniu wsiedli do środka.
Zajęłam miejsce przy oknie w drugim rzędzie po lewej i zaraz przysiadła się kobieta, która koniecznie chciała drążyć temat zajścia, jednak wbrew jej oczekiwaniom rzuciłam na odczepnego, że nie mam pojęcia, co się stało i sama jestem wstrząśnięta.
Odparła bardzo pobudzona: - Wie Pani? To było takie...to było...
Obracając oczami szukała odpowiedniego słowa, dokończyłam za nią: Fascynujące?
- Tak, dokładnie! Wyjęła mi Pani to z ust!
Odwróciłam głowę w stronę okna dając do zrozumienia, że nie chcę już o tym rozmawiać.
🕊️
Przy samej furtce na powitanie wpadłyśmy sobie w ramiona, szczebiotając niczym papużki. Zanim jednak poszłyśmy na tyły domu, skąd dobiegały odgłosy rozkręcającej się zabawy, poznałam jej pupila. Był to ogromny wilczur, który swoim wyglądem budził respekt, a nawet lęk.
- Brutus! Krzyknęła Dorota - Znowu uciekłeś z kojca! Niedobry piesek! Do nogi!
Jednak Brutus ani myślał posłuchać się pańci, biegł jak taran prosto na mnie i kiedy już myślałam, że za chwilę rzuci się z zębami do gardła, niespodziewanie zatrzymał się. Obszedł mnie ze trzy razy dookoła, obwąchał z każdej strony, po czym położył się brzuchem do góry i zaczął tarzać się pod nogami jak mały szczeniak.
Dorotę kompletnie zamurowało: - Ja ciebie bardzo przepraszam, ale on nigdy się tak nie zachowywał, to jest szkolony pies!
- A to jest fascynujące! - Odparłam i już po kilku minutach był moim najlepszym przyjacielem oraz stróżem, bo nie odstępował mnie ani na krok. Najgorsze, że również uzurpatorem, bo nie dopuszczał nikogo, kto chciał się do mnie zbliżyć. Groźnie warczał i odstraszał wszystkich potencjalnych konkurentów, marszcząc nos nawet na Dorotę, która wielokrotnie podejmowała bezskuteczne próby wyprowadzenia go z imprezy.
Tak spędziłam większość wieczoru w towarzystwie oryginalnego adoratora jednak zmęczona sytuacją w obawie, że może zrobić komuś krzywdę, postanowiłam wrócić do domu. Zamówiłam taksówkę, rzuciłam Brutusowi spory kawał kiełbasy i wymknęłam się po angielsku.
🐕
Nazajutrz obudził mnie telefon od Doroty:
- Cześć Ulka! Sorry za wczoraj, nie wiem co zrobiłaś z moim psem czarownico ale cały czas siedzi pod furtką i wyje, nie spałam całą noc, bo nie reaguje na polecenia.
Nie chcąc zbudzić kici, która leżała obok wtulona, odpowiedziałam cicho zaspanym głosem:
- Daj spokój, przejdzie mu, na wszelki wypadek i przede wszystkim dla waszego dobra, więcej do ciebie nie przyjadę, wybacz ale muszę kończyć, bo jeszcze śpię, zdzwonimy się później, pa!
- Pa!
Odkładając telefon, na końcu języka miałam jedno słowo ale w tym samym momencie poczułam na ustach delikatny dotyk łapki i z uśmiechem zamilkłam.
███████████████████
██░▀███████████▀░██
█▌▒▒░█████████░▒▒▐█
█░▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒░▐█
▌▀█▀▀█▄▒▒▒▒▒▄█▀▀█▀▐
█░█░█░▀█▒▒▒█▀░█░█░█
█░░▀█▄▄▌░▄░▐▄▄█▀░░█
██░░░░░░└┴┘░░░░░░██
████▄▄░░░░░░░▄▄████
███████▒▒▒▒▒███████
█▀░░███▒░░░░░▒▀████
█▒░███▒▒╖░░╥░░▒▐███
█▒░▀▀▀░░║░░║░░░░███
██▄▄▄▄▀└┴┘└┴┘┴┴████
███████████████████