* (20 wieczór...)
20 wieczór, przydałby się zawał
wejdę do łóżka i się uduszę
kołdrą
sufitem
snem
albo bezsnem
w telewizorze mruga czerwona lampka
mrugają też inne
ale
ta czerwona mruga do mnie
gdy wszystkie zgasną, czerwona
zostanie
wredna czerwona lampka
będzie tak gapić się
na mnie
wskazywać
celować
muszę stąd wyjść
ominąć jedzenie, pochowane po szafkach
w kuchni
nienawidzących mnie recydywistów
morderców, oszustów
ludożerców
oskarżonych, zaaresztowanych, zamkniętych
w lodówce
muszę się położyć
szybko wyminąć lustra
ostre narzędzia
w głowie
noże wiszące na ścianach
kręgosłup rżnący moje ciało
jak siekiera
muszę wypłynąć w morze
czarne
okrutne
zatapiające wszystkie jutra
zamykam oczy
powieki – srebrne pinezki
odbijające kość
księżyca
wkłuwają się w gałki
wypłynęłam