Czuć wolność jarzmo niewoli
dotykaliśmy leśnych tworów.
Noce były azylem
przed normami głodu.
Piliśmy z kubków powietrze
chłonąc je głębią
przestrzenią wnętrz naszych
złączonych dłońmi wyzwolenia.
Wspólnie przy stole
pośród deszczu burzy
kładliśmy się przytuleni
bez obaw i złudzeń.
Myśmy tworzyli siebie,
dawaliśmy sobie myśli
proste niezniszczalnością.
Ta łatwość prysła.
Grzaliśmy ogniskiem ciała.
Krzyk był swoistością,
milczenie cnotą,
bo głośnych umilczają.
Odchodzę za kres przeszłości,
tam stała statua swoboda
wielka rozradowana.
Mieliśmy spokój ducha,
który zniszczono pięści ukłonem.