niedośnienia
chodź . rozmiękczę twoje dłonie
na te kilka strof w muzyce
rozniecimy wiary płomień
sny zamkniemy w kamienicy
co pod niebo okna wznosi
i otwiera je błękitem
zimną zieleń trawy rosząc
srebrną magią . jak dotykiem
twoich dłoni co się w moich
ociepliły jak marzenia
i do moich spadły dłoni
myśli twoich niedośnienia
.
podaj mi rękę i chwyć powietrze
w nim moje myśli do ciebie płyną
tańcząc swobodnie w zimowym wietrze
spadają miękko w magii zawiłość
że choć się nie da to przecież można
poczuć tę inność w drugim człowieku
jak w szklanej kuli zobaczyć postać
i ciepłych wizji drobinki przeczuć
podaj mi rękę to nic nie boli
rozluźni szorstkość jawy codziennej
i poczuć tańca takty pozwoli
w zimowym wietrze tańczmy tak pięknie
że chociaż sami to przecież razem
przez szklaną przestrzeń w oczy wpatrzeni
jak w szklanej kuli nocne miraże
śnieżymy razem pięknym marzeniem
.
nie wiem czy już przyszła pora
na tą dzikość co mam w sobie
rozbełtaną w stu kolorach
spływającą mi spod powiek
tam gdzie oczu sen błękitny
z rytmem serca wespół płonie
i fioletem barwiąc myśli
spada w dolin ciepłe dłonie
nie wiem . ale póki co się prężę
jak sieć tkana w dzień słoneczny
gdy spływają mi spod spojrzeń
dzikie myśli tęsknot wietrznych
. fantasmagorie .