X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Z życia wzięte/część 4

Wiersz Miesiąca 0
nieregularny
2020-01-05 00:48
Ja poszłam do nowej szkoły .
Wybrałam zawodówkę ponieważ w podstawówce nauka nie szła mi rewelacyjnie .
Za to w zawodowej , byłam w czołówce klasowej .
Co nie oznaczało że byłam wzorowa , ale i tak byłam z siebie dumna .
Z Sylwkiem dalej pisaliśmy i zaczęliśmy planować pierwsze spotkanie .
W listopadzie wyszedł z wojska i mógł do mnie przyjechać .
Bardzo tego chciałam , ale to było dla mnie bardzo trudne z babci powodu .
Bo , czy akurat jak przyjedzie to będę mogła wyjść , czy uda mi się chociaż na trochę .
Martwiłam się tym bardzo , ale udało się na szczęście .
Przyszła po mnie Irena i babcia mi pozwoliła wyjść .
Zeszłyśmy przed blok ,
ON stał w klatce obok .
Jak GO zobaczyłam , byłam zdziwiona .
Przedtem wydawał mi się wyższy , ale to było złudzenie , bo przecież to ja urosłam przez te dwa lata .
Miałam mieszane uczucia .
Z początku było dziwnie , bo nie widzieliśmy się tak długo , a pisanie to nie to samo .
Ale musiałam go poznać lepiej , dać nam szansę .
Nie mogłam wycofać się z tego , co pisałam do niego w listach .
Poznawaliśmy się coraz lepiej , bo przyjeżdżał do mnie co miesiąc .
Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu , że dobrze zrobiłam .
Kochałam go naprawdę całym sercem .
Udało nam się nawet spędzić razem sylwestra ,który zorganizowała Irena .
Byłam coraz starsza , więc babcia pozwoliła mi pierwszy raz na całą zabawę .
Potem jeszcze 18-ka też u Ireny , na którą Sylwek przyjechał ze swoim kolegą .
Ten kolega zaprzyjaźnił się z Irką i zaczęli do siebie pisać tak jak my .
Fajnie było jak w skrzynce znajdowałyśmy listy od nich , a potem razem odpisywałyśmy .
Któregoś razu Sylwek w liście zaprosił nas na koncert swojego zespołu,
w którym od jakiegoś czasu grał na perkusji i śpiewał .
Wierzył że coś uda nam się wykombinować .
Pewnie że było to trudne , ale taka okazja nie mogła przejść nam koło nosa .
Ze szkoły miałyśmy czasami wycieczki połączone z rajdami ,
więc powiedziałam w domu , że mamy właśnie taki dwudniowy rajd i obyło się bez problemów .


***#***


No i pojechałyśmy 207 km. Od Łodzi .
Późnym wieczorem miałyśmy być na miejscu i nasi chłopcy mieli na nas czekać na dworcu .
W którymś momencie podróży zapytałyśmy konduktora czy to jeszcze daleko .
Jakoś tak śmiesznie go zrozumiałyśmy , że ktoś zgubił w Toruniu głównie kluczyki i cierpi przygłupi .
A to było tak – Toruń Główny , Toruń Kluczyki , Cierpice , Przyłubie , a że konduktor mówił nie wyraźnie ,
to my sobie tak poskładałyśmy , to co on nam powiedział .
Nie zły ubaw z tego wyszedł .
Dojechałyśmy na miejsce .
Wysiadłyśmy z pociągu , a tam żywego ducha .
I co teraz ?
Dworzec był już zamknięty , nie było kogo spytać .
Podeszłyśmy do budynku , gdzie siedział facet od szlabanu i spytałyśmy o tę ulice gdzie mieszka Sylwek
a on nam odpowiedział że to daleko za lasem .
Podpowiedział nam , żebyśmy poszły na postój taksówek i pokazał którędy .
Nie mogłyśmy zrozumieć czemu Sylwek z Pawłem po nas nie przyszli .
Błądząc po nie znanej nam miejscowości doszłyśmy do bloków .
Tam spotkałyśmy dwie dziewczyny , które siedziały na ławce .
Zapytałyśmy czy mogłyby nam pomóc trafić na ten postój taksówek .
A one zaproponowały że nas zaprowadzą , więc poszłyśmy razem .
Na postoju nie było żadnej taksówki .
Stałyśmy tak zastanawiając się co dalej .
Nagle zobaczyłyśmy , jak dwóch chłopaków prowadzi motor .
Długo się nie zastanawiając , zaczęłam ich wołać .
Podeszli do nas a my wyjaśniłyśmy im o co nam chodzi i poprosiłyśmy o pomoc .
Okazało się że oni wiedzieli mniej więcej gdzie to jest .
Zaproponowali że nas zaprowadzą .
Pożegnałyśmy się z nowo zapoznanymi dziewczynami i ruszyliśmy w drogę z nowymi pomocnikami .
Oj długa to była droga , bo przez las i po ciemku trochę błądziliśmy .
Dwie godziny zajęło nam dotarcie na miejsce .
Dokładnie o 3 nad ranem weszliśmy na posesję i ten jeden kolega poszedł zapukać do drzwi .
Po dłuższej chwili otworzyła jakaś pani ( która okazała się być mamą Sylwka ),a za nią wyszedł zaraz Sylwek .
No to udało się nam w końcu trafić we właściwe miejsce .
Bardzo podziękowałyśmy naszym kolegom za pomoc , bo gdyby nie oni to nie wiem co byśmy zrobiły .
Gdyby wtedy były komórki , nie było by żadnego problemu , a tak wyszło wiele nieoczekiwanych niespodzianek .
A nasi czekali na nas na dworcu , tyle że godzinę wcześniej , bo źle powiedziała im kasjerka na PKP .
Najważniejsze że bezpiecznie dotarłyśmy na miejsce .
Ale tych przygód nigdy nie zapomnimy .
Te dwa dni były dla mnie spełnieniem marzeń .
Nie zapomniane chwile , pierwszy raz tak sama bez kontroli .
Koncert był super , bo spodobał się publiczności ,
a mnie Sylwek bardzo zaimponował tym , że grał na perkusji i do tego świetnie śpiewał .
Resztę czasu spędziliśmy wspólnie z Irką i Pawłem .
Te dwa dni zleciały tak strasznie szybko i musiałyśmy wrócić .


***#***


Zbliżał się koniec pierwszego roku w nowej szkole .
Średnią ocen miałam dobrą .
Podobało mi się , naprawdę polubiłam się uczyć .
Nawet rywalizowałam z koleżankami , która uzyska wyższą średnią
Miałam 17 lat a dalej w domu czułam się jak 7 letnie dziecko , jak szczeniak na smyczy .
Nauczyłam się że mówienie prawdy nie da mi nic dobrego .
Żeby dostać to co chciałam , perfekcyjnie nauczyłam się kłamać i kombinować .
Nawet rodzice Ireny pomagali mi jak mogli , bo wiedzieli że babcia przesadza .
Jej rodzice znali naszych chłopaków ,
wiedzieli że są w porządku i gdy wymyśliłyśmy że fajnie by było pojechać do nich we wakacje , to nie mieli nic przeciwko temu . Wymyśliłyśmy z Irką że powiemy babci że jedziemy do jej rodziny na wieś .
To był doskonały plan , ale trudny do zrealizowania .
No i właśnie wtedy przydała się pomoc Ireny mamy , która poszła z nami do babci prosić o zgodę na nasz wyjazd .
Z początku babcia nie chciała się zgodzić , ale po długich namowach w końcu uległa .
Jak ja wtedy szalałam ze szczęścia .


***#***


Pojechałyśmy 30 lipca 1990 roku.
Zaczęło się cudownie , to najwspanialsze wakacje w moim życiu z dala od dziadków .
Cały czas działo się coś ciekawego .
Poznałam rodzeństwo Sylwka , 2 siostry i 4 braci , wszyscy byli bardzo fajni i sympatyczni .
A jego rodzice.......
Mama była w porządku ale o ojcu musiałabym napisać drugą książkę – horror pomieszany z dramatem psychologicznym .
Ponieważ to bardzo zły człowiek .
Dni mijały szybko i beztrosko .
Nadszedł dzień powrotu do domu .
Żal mi było wyjechać i zostawić ten raj na ziemi .
Zaznałam prawdziwej wolności , nikt nade mną nie stał , nie pilnował , to było coś nie do opisania.
Spodobała mi się ta wolność i nie chciałam jej stracić tak łatwo .
Po powrocie do domu zaczęłam snuć plany .
Rok szkolny rozpoczęłam , ale w głowie miałam już wszystko obmyślone .
Postanowiłam uciec z domu i powiedziałam o tym Irenie .
Ona się bała , że jak ucieknę to i tak policja mnie znajdzie i pójdę do poprawczaka .
Ale ja byłam nie ugięta .
Irka wiedziała dobrze , że jak coś postanowię to nikt i nic nie skłoni mnie do zmiany decyzji .
Jednak to prawda , że zakazany owoc lepiej smakuje .
Mając 17 lat zdecydowałam się zmienić swoje życie tak drastycznie , nie bacząc na nic .
Zaślepiona wolnością 1000-krotnie mocniej niż miłością .
Teraz tak myślę jako dorosła , z perspektywy czasu .
Bo miłość owszem była , ale czy zdobyłabym się w wieku 17-tu lat zaczynać dorosłe życie ,
będąc szczęśliwą nastolatką – myślę że nie .
Sylwek wiedział , że chcę do niego przyjechać na stałe .
Cieszył się ale wiedział dobrze , że mogą wyniknąć nie przewidziane kłopoty .
Ale on też bardzo chciał być już ze mną i zgodził się na mój przyjazd .


***#***


17-go września o 3:30 cichaczem wyszłam z domu z torbą , którą dzień szybciej spakowałam i ukryłam w szafie .
Musiałam dojść spory kawałek do nocnego autobusu .
Serce miałam w gardle , bo co zobaczyłam światła samochodu , to się chowałam myśląc , że to policja już mnie szuka .
Udało mi się dotrzeć na dworzec , ale dopiero jak pociąg ruszył mogłam spokojnie odetchnąć .
Tak to wyszło , że z minuty na minutę stałam się dorosła .
Nie myślałam o dziadkach , jaki im zadam ból jak strasznie będą się o mnie martwić i ile przeze mnie wycierpią .
Ja myślałam tylko o sobie , wyłącznie ot tym co jest przede mną .
Chciałam zapomnieć to co było raz na zawsze .
Chociaż jestem pewna że gdyby moje relacje z babcią były cieplejsze , gdyby ze mną więcej rozmawiała i trochę więcej pozwalała , to nie posunęłabym się do tego kroku .
Czy żałuję teraz tego , że uciekłam ?
Nie , ale wiele razy zastanawiałam się , jak mogłoby wyglądać moje życie , gdybym została .
Nie jestem idealną mamą , ale ma dobry kontakt ze swoją nastoletnią córką .
Lubię z nią rozmawiać , wygłupiać się słuchać o czym marzy czego pragnie .
Wydaje mi się że tak jest lepiej .
A ja zdesperowana , zaczęłam dorosłość tak znienacka , tak wcześnie .

***#***

Pierwsze dni , były podszyte strachem .
Doszliśmy do wniosku , że lepiej będzie jak zadzwonimy do dziadków , bo nie było sensu dłużej tego ciągnąć .
Denerwowałam się , ale zadzwoniłam i powiedziałam dziadkowi , (bo akurat on odebrał) gdzie jestem i dlaczego .
Obiecałam że razem do nich przyjedziemy , żeby mogli poznać Sylwka .
To pierwsze nasze spotkanie z dziadkami , było dla mnie bardzo trudnym przeżyciem .
Babcia płakała , krzyczała , wyrzuciła z siebie cały swój żal do mnie , tak bardzo było mi jej żal .
Potem prosiła żebym została i skończyła szkołę , że Sylwek mógłby do nas przyjeżdżać .
Za nic w świecie nie chciałam już wracać do tej klatki .
Moja decyzja była nie odwracalna i musiała się z tym pogodzić .
Dla mnie najważniejsze było , że zaakceptowali Sylwka , że nie wyrzekli się mnie , tak jak swoich dzieci .
Musieli mnie pomimo wszystko bardzo kochać , bo wybaczyli mi i pogodzili się z moją decyzją .
Bardzo się z tego cieszyłam , bo ciężko byłoby mi żyć wiedząc że ktoś prze ze mnie cały czas cierpi .


***#***


Chciałam skończyć szkołę , ale nie udało się .
U nas w mieście nie mogłam znaleźć praktyk a o jeżdżeniu do pobliskiego miasta nie było mowy .
I tym sposobem zostałam bez wykształcenia .
Gdybym włożyła w to więcej wysiłku , to byłoby inaczej .
Ale przyznam się , że wtedy to było mi na rękę .
Byłam młodziutka , nie myślałam o przyszłości i o tym , że kiedyś , tak bardzo będę się z tym czuła źle .


***#***


Nasze wspólne życie było niemal bajkowe .
Sylwek miał pracę , bo zaraz po wyjściu z wojska zatrudnił się w miejscowej firmie , więc utrzymywał nas ze swojej pensji . Mieszkaliśmy na gospodarce jego rodziców .
7 hektarów ziemi , stodoła , obora , a w niej krowy , świnie i koń .
A chata jak z bajki , taka była dla mnie wtedy .
W rzeczywistości to mieszkalne warunki były bardzo odbiegające od normy .
Wc na dworzu w rozwalającym się wychodku z desek , woda ze studni , piecyk węglowy , który niesamowicie kopcił ,
jednoosobowe metalowe łóżko na sprężynach z siennikami z prawdziwą słomą w środku .
Meble i urządzenia kuchenne to chyba pamiętały 2 wojnę światową .
Dużo by opisywać , obraz nędzy i rozpaczy .
Do tych warunków w których ja mieszkałam to było nieporównywalne ale ja czułam się tam jak w niebie .
Wszystko mi się podobało , wszystkich lubiłam , oprócz Sylwka ojca .
Z początku nie mogłam go rozgryźć , bo nikt o nim nie chciał mówić a potrafił się nie źle kamuflować .
Jednak z czasem przejrzałam go na wylot .
Wielu ludzi na świecie jest złych , ale takiego drugiego egoistę trudno znaleźć .
Chciał dużo , robił mało .
Dzieci były mu tylko potrzebne do roboty w polu .
Nie interesowało go jak się uczą , jak chodzą i w co ubrane i czy mają co jeść .
Liczył tylko na to , żeby wykorzystać ich naiwność póki się da .
Póki nie dorosną i nie przejrzą go tak jak ja .
Nie szanował swojej żony , wcale o nią nie dbał , on o nikogo nie dbał .
Całe swoje życie poświęcił na nabijanie sobie kabzy nie swoją pracą .
Nie płacił żadnych rachunków , potrafił chować jedzenie na klucz ,
dostawał szału gdy dzieciaki zamiast w pole siadały do lekcji
Szkoda nawet pisać na jego temat .
Jestem pewna , że będzie musiał urodzić się jeszcze kilka razy , żeby to wszystko naprawić .
Nie ma żadnego porównania między moim dzieciństwem a Sylwka i jego rodzeństwa , z tą małą różnicą ,
że oni mieli siebie , a ja byłam sama .


***#***

Byliśmy oszczędni i powoli dorabialiśmy się coraz to nowszych rzeczy .
Zanim tu się przeprowadziłam Sylwek kupił motor , który był naprawdę przydatny , bo to miasta był spory kawałek .
Ze ślubem czekaliśmy aż ukończę pełnoletność .
Wszystko było prawie doskonałe .
Do dziadków jeździliśmy co miesiąc i zawsze wracaliśmy z pełnymi torbami .
Było tak jak sobie mogłam tylko wymarzyć .
Kochający chłopak , samodzielne życie bez niczyjego wtrącania .
Idealne plany na przyszłość – istna sielanka .


***#***


Niestety pech , przypadek , zrządzenie losu .
W jednej minucie z bajki zrobił się horror.
11 czerwca 1991 r stała się tragedia .
Wracaliśmy motorem z miasta i 100 metrów przed domem straciłam ze strachu przytomność bo........
po prawej stronie na poboczu ulicy , stała ciężarówka (kamaz) .
Pamiętam tylko , że miała włączony kierunkowskaz w prawo , a skręciła w lewo i ......
Otwieram z trudem oczy , widzę przez mgłę porozrzucane zakupy .
Chcę wstać , pozbierać je do torby , ale nie mogę .
Ktoś za mną trzyma mnie za ramiona i mówi żebym się nie ruszała , że zaraz będzie pogotowie .
Widzę że moja dłoń jest cała zakrwawiona boli mnie noga .
O co chodzi co się stało ?
Nie rozumiem co się dzieje .
Po chwili zdaję sobie sprawę , że ze mną był Sylwek .
Z trudem wydobywam z siebie głos i pytam gdzie on jest .
Jakaś kobieta mówi , że leży między drzewami .
Nie potrafię logicznie myśleć ,
obraz coraz bardziej mi się zamazuje , myśli się plączą .
Po chwili słyszę sygnał karetki i ....
cieszę się z tego .
Byłam w szoku .
Pamiętam coś dziwnego – jak wnosili mnie do szpitala , to zobaczyłam jakąś przerażającą postać .
Może to po raz trzeci czychała na mnie śmierć .
Na stole operacyjnym było mi okropnie zimno , nigdy nie czułam tak przenikliwego lodowatego chłodu .
Zrobili mi punkcję w kręgosłup , porozcinali zakrwawioną odzież .
Potem przyszedł lekarz , stanął nade mną i powiedział
– jak my cię teraz pozszywamy
– i zasnęłam .
Za dużo roboty ze mną nie mieli , bo poza wstrząsem mózgu , miałam tylko rany szarpane .
Po takim zderzeniu , przy prędkości 80km. na godzinę cudem nie miałam nic złamanego .
Miałam tylko porozcinaną dłoń , rozcięty wzgórek łonowy , prawą nogę pod kolanem
i mocno poszarpaną wewnętrzną część prawego uda .
Pozszywali mnie jak się dało .
Jednak najgorzej nie chciały się goić rany na nodze , długo się paprało i brzydko pozrastało .
Teraz mam dużą paskudną bliznę i zniekształcone udo .
Nikt nie chciał mi powiedzieć w jakim stanie jest Sylwek a byliśmy w różnych szpitalach .
To co wtedy przeżywałam , nie da się opisać .
Na drugi dzień przyjechała mama Sylwka .
Najpierw przyjechała do mnie , żeby wiedzieć co powiedzieć Sylwkowi co ze mną .
Nie mogłam wstawać , dopiero w siódmym dniu wstałam pierwszy raz na nogi .
I w tym siódmym dniu pomimo , że ledwo chodziłam wypisałam się ze szpitala i razem z mamą pojechałam do Sylwka .
Ja to naprawdę muszę mieć Anioła Stróża , bo co by się złego nie wydarzyło , to zawsze kończy się to w miarę dobrze .
A Sylwek .....
Boże ja go zobaczyłam i dowiedziałam się co tak naprawdę mu się stało to......
Płakaliśmy obydwoje .
Serce pękało mi z bólu , tak strasznie mocno bolało .
Niewyobrażalna bezsilność , żal i rozpacz .
Po takim czasie , a ja mam przed oczami to , co wtedy zobaczyłam , tak wyraźnie jakby to było zaledwie wczoraj .
Sylwek nie miał tyle szczęścia .
Jedna ręka na wyciągu , w drugiej zdrutowany bark .
Jednak najgorsza była rana na nodze .
Wyrwany mięsień na całej długości zewnętrznego uda .
Przez tą właśnie ranę jego życie wisiało na włosku .
Nie chciało się goić , gronkowiec atakował .
Dwa razy musieli operacyjnie czyścić ranę , w sumie miał cztery operacje .
Strasznie się o niego bałam , to był koszmar .
Bardzo bardzo długo dochodziliśmy do zdrowia , bardzo dużo wycierpieliśmy .
Poza wieloma bliznami i strzelającymi stawami po tamtym zostało złe wspomnienie .
Chociaż teraz z czasem dają o sobie znać dolegliwości powypadkowe .
A mnie został paniczny strach przed jazdą , mam uraz psychiczny i ciężko mi go zwalczyć .


***#***


Dostaliśmy szansę , aby móc zacząć od początku .
Po 9 miesiącach rehabilitacji Sylwek wrócił do pracy .
Ja we wrześniu 91 roku podjęłam pracę w zakładzie obuwniczym .
Czas biegł , a my na lato zaplanowaliśmy ślub .
I tak 18 lipca 92 roku pobraliśmy się w urzędzie stanu cywilnego .
Dzięki pomocy dziadkom i życzliwej sąsiadce , wyprawiliśmy skromne przyjęcie dla najbliższej rodziny .
Pół roku po ślubie , zaszłam w ciąże .
To była planowana ciąża , bardzo oboje pragnęliśmy dziecka .
9 miesięcy szybko zleciało , ale zamiast radości z narodzin znowu dotknęła nas tragedia .
O 22:35 w sobotę urodziłam siłami natury córeczkę .
Pokazali mi ją i zabrali na oddział noworodków .
Dopiero na drugi dzień dowiedziałam się , że coś jest nie tak .
Doktorowa powiedziała mi , że córka ma wadę wrodzoną lewego oczka .
Po prostu jedno oczko przestało rosnąć w trakcie ciąży i nie rozwinęło się tak jak powinno .
Nie zapłakałam , nie potrafiłam .
Tak dziwnie wtedy czułam że to takie oczywiste , że musi tak być , bo jestem pechowa i nie ma czemu się dziwić .
Totalny brak jakichkolwiek uczuć .
Szok .
Myślałam tylko , jak o tym powiem Sylwkowi ???
W południe przyjechał z siostrą , musieliśmy rozmawiać przez okno ,
bo ja byłam na oddziale , gdzie nie mogli wchodzić odwiedzający .
Dopiero jak zaczęłam mówić to łzy nagle zaczęły płynąć .
Dopiero wtedy mogłam poczuć co nas spotkało i jak mocno to boli .
A Sylwek nic nie powiedział , odszedł .
Siostra za nim pobiegła .
Okazało się że Sylwkowi zrobiło się słabo .
Taka informacja zwaliła by z nóg każdego rodzica .
Jak teraz z tym żyję ? Wiele pytań sobie zadaję .
Może to właśnie moja droga krzyżowa , może kara za popełnione błędy .
Ale co jest winne malutkie dziecko , od początku skazane na cierpienie – dlaczego ?
A może powinnam dziękować Bogu , za to że widzi chociaż na jedno , że wystarczy proteza i wszystko w porządku ?
Nie nie !!!
mam w sercu ogromny żal , nie potrafię się z tym pogodzić jak mogło do tego dojść .
Czułam się winna przed mężem , że urodziłam dziecko nie w pełni zdrowe .
Czasami spotyka nas coś takiego , że nie możemy się z tym pogodzić , wtedy szukamy winnych .
Ja siebie obarczyłam za to winą .
Nie daję po sobie tego poznać ,
ale często się zadręczam ,
bo wiem ile będzie musiała przejść przez to nasza córka ,
a my razem z nią .

***#*

autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
1 raz

Oceny tego wiersza są jeszcze niewidoczne, będą dostępne dopiero po otrzymaniu 5-ciu ocen.

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Chris<sup>(*)</sup>
Chris(*)
2020-02-21
Niesamowita historia. Napisana chyba jednym tchem, swobodnie się ją czyta, jest zrozumiała. Kiedyś czytałem że Brytyjczycy badali... Anioły. Doszli do wniosku że Anioł daną osobę ratuje dwa, może trzy razy, nie pamiętam dokładnie. Ale tłumaczyli że inaczej ludzie by nie szanowali życia i by była zachwiana równowaga. Odszukałem piosenkę którą obiecałem:

https://youtu.be/tjNPHmXtwx0



Kasiulap
2020-02-22
Dziękuję że pamiętałeś :) Ładna melodia ale tekst bardziej będzie pasować do drugiej części mojego życia które dopiero powoli wdrażam na TW.
To że napisałam jednym tchem to racja ,ale czy historia niesamowita? Znam wielu ludzi z ciekawszymi przeżyciami tyle że ja to opisałam bo uważałam że tego potrzebuję . Cieszę się że to co piszę jest zrozumiałe i lekko się czyta :)Druga część będzie bardzo odważna już nie tak lekka ,wręcz nie zdziwi mnie negatywna krytyka ale pisałam to co już na pewno nie jeden słyszał ,przeżył lub uniknął. Samo życie , a w życiu różnie bywa .
Pozdrawiam.

Anuk
Anuk
2020-01-05
Kawał życia, taką historię niełatwo się opowiada, mam świadomość.
pocieszające jest to, że można poczuć ulgę, przynajmniej ja tak mam. ...opowiadaj dalej. Zerknij na moje pisanie od czasu do czasu :)


Kasiulap
2020-01-05
O tak właśnie poczuć ulgę ...
Jakaś dziwna chęć napisania i to poczucie że potrafiłam sobie przypomnieć w trakcie pisania tak odległe już wydarzenia i te które bolały i te które pomagały mi inaczej patrzeć teraz .
No pewnie że zerknę :) z miłą chęcią;)
Dziękuję i pozdrawiam .

Mitylene
Mitylene
2020-01-05
Ciekawa , wciągająca historia...a jak wiadomo najlepsze scenariusze pisze życie... Dodam tylko , że w tekście doszukałam się kilku błędów ortograficznych * nie z przymiotnikami piszemy razem ( wyjątek stanowią przymiotniki w stopniu wyższym i najwyższym, które piszemy rozłącznie). Jest też kilka błędów stylistycznych. Mam nadzieję, że nie obrazisz się za te moje sugestie, ale tekst ogromnie traci na tym jeśli nie jest do końca doszlifowany. Pozdrawiam serdecznie :)


Kasiulap
2020-01-05
He he z tymi błędami , z ortografii byłam kiedyś świetna więc upss ,wcale się nie gniewam bez przesady zwyczajnie mi wstyd że się zgapiłam:).
Jeśli chodzi o stylistykę to wiem niestety ale mam nadzieję że po przeczytaniu całości zostanie tylko w pamięci tylko dobre odczucie .
Napisałam tak jak potrafiłam ja amatorka ,zwykły szary ludź.
Serdecznie dziękuję to bardzo cenne uwagi
i również cieszę się że zaciekawiłam .
Pozdrawiam i zapraszam do czytania następnych części.

wersy70
wersy70
2020-01-05
Muszę przyznać , że czytając Twoją historię jestem pod wrażeniem . Pięknie operujesz słowem - a tak trudno jest przecież pisać o ... sobie ? Pozdrawiam ...


Kasiulap
2020-01-05
Ogromnie się cieszę .
Dla mnie pisanie jest czymś wyjątkowym .
Doskonale zdaję sobie sprawę że jest wiele ludzi z dużo ciekawszymi historiami i dużo lepiej mądrzej by je opisali ,
ale pomimo to ja chciałam spróbować napisać i jeśli kogoś zaciekawiłam
to będzie to dla mnie bardzo cenne.
Wiem też że będą różne opinie po przeczytaniu całości bo pisałam otwarcie szczerze tak jak czuję ale jestem gotowa na każdą ocenę .
Chciałabym aby do końca nie zmienił Pan zdania :)
Ale to się okaże na końcu ...
Pozdrawiam :)





Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności