lebioda
W przypływie złości skasowałam jednak wraca
Mam do niego sentyment
Poza tym Twojewiersze traktuję trochę jak składowisko myśli potarganych
Nie chcę żeby gdzieś się zawieruszył 😉
w wielkiej balii namacza jelita
rozczłonkowane cielsko woła
kruszeje w sieni
cienkie gazy nasiąknięte brunatną mazią
skutecznie odstraszają muchy
metaliczny posmak krwi wabi zgłodniałe zwierzęta
wielki łeb dynda na sztachecie
dwa cięcia siekierą między oczy
robactwo się złazi
żołądek czyści nożem wygrzebując resztki nieprzeżutej trawy
ogromny płat
pokrojony w cienkie plastry
niczym czerwia rozsypane na stole cierpnie
na oknie lebiodką porusza wiatr
zielone listki kołysze spokojnie
w prawo
w lewo
niewymuszony taniec