kier. piec
gdy bezdroża święcą niby blaskiem
wciąż róż w budkach obok siebie widzi
przytupując obu maj oklaskiem
powitaniem ostrza z erudycją
bez pośpiechu drętwych dywagacji
wykonania wstrzymać kiedy widać
mur zgłodniałych kłód-sieć na kolację
popijając ciągle przełyk naj nie
jak z przypadku odczyt wić jej racją
w pręgowaniu formy pod śniadanie
jakby taszcząc kłody na wakacjach
bez po trochu wiatrem wentylacji
usta lenia krzyków praw istotnych
pod publiczność trud ów liberacją
nic mniej zdziałać dar jąć wielokrotnie