Star
oczu rąbkiem zasklepione;
kiedyś przez minutkę całą
4-rech żyć i wypędzonych
głodzi wólki wśród jasności
Mruczka okien brak odbicia
wiatr rozwiewa długie kłosy
pot na zewnątrz ciąż, a ciszą
widzi spójność, chuć u wieży
plany bliskich druk od warty
cztero-ściany łącząc mierżą;
zatrzyma wszy jej rozdartej
później są już strupki nowe;
ganiających cisów świeżość
gar ust iż list idzie przodem
wystruganych z dorosłości
w locie tracąc ciało, rozum
wrzos kul nie da i pól pałac
trzask i plusku szum u łutu
ale pośród szpetnie wożąc
bije czaszki czołem białym
w kopiec z monet usypany
by jak płomień z jej użerać
kolor biały rozczepionych
znów piętnastej gnie jej oddech
dym spłaszczając cząstką liców;
ul czcząc innych pod krążeniem
gier zmącenia mniej przebitych