Aksjomat straty.
palce puste od czasu, który śmieje się z moich dłoni.
Gonię echo własnych kroków, daremny trud,
życie cienkie jak papier, na którym zapisuję imiona przyszłości.
Tęsknota wspomnieniem przyszłości,
jak list, który nigdy nie dotarł;
przeminę, mówię, i już słyszę jak odpadają sukienki dni,
piękno rozpuszcza się w prostej geometrii straty.
Stracę to, co ubrane w blask,
stracę wszystko, gdy czas zamknie moje oczy,
wieczność ciemności czy cisza bez światła?
Gdzie będę
kim będę
kiedy będę
czy będę...?
Pamięć mostem czy pyłem?
Czy zostanie,
czy rozpłynie się w porannej mgle?
Może pamięć to tylko światło,
które na chwilę przykleja się do rzeczy,
a potem odchodzi, zostawiając kształty bez twarzy.
Stoję na brzegu dni, liczę ich oddechy,
każdy jak kamyk wrzucony do jeziora:
krąg
zanik
następny krąg.
Nie chcę odpowiedzi…
chcę tylko widzieć, jak pytania się rozkładają,
jak sens rozciąga się między dwoma oddechami.
Jeśli przeminę niech moje słowa będą małym mostem,
który ktoś przejdzie w deszczu i pomyśli:
też kiedyś biegłem.
A jeśli pamięć zniknie niech znikanie będzie łagodne,
jak gasnące światło
które jeszcze przez chwilę pokazuje kontury świata.
