W karty na dnie
zimna łza uwypuklała zmarszczkę
tę od śmiechu
maska stała się w końcu jej twarzą
czuła jakby była przybita do dna
nie mogła poruszyć ciałem
nie, żeby była chora czy martwa
odczuwała już spokój
a raczej układała go w sobie
wyścielając czule skrawek po skrawku
zbolałą, nagą duszę
wygładzając każde z przeżyć
każdą bruzdę z tych od płaczu
poczuła chłód na czole
pocałunek anioła - myślała
chciała wierzyć w coś więcej
odrętwiałe kończyny drgnęły
Linda wie, że się nie uwolni
wie, że to dobrze
będzie radością pomiędzy
to jej zbroja
to jej mądrość
to jej wolność
ona w tym piekle rozdaje karty