Mistrzyni autosabotażu (tudzież głupia, ofiara losu w oczach innych ale i swoich)
oszukuje się
i rozgrzesza
najrzadziej siebie.
Siebie musi umartwiać,
składać w ofierze
za wmówione grzechy,
za to czego nie dostała,
czego nie dała,
za to czego nie mogła.
Za to, że chciała...
Pilnowanie nieszczęścia to jej siła.
Zupełnie na trzeźwo
smakuje niespełnienie,
miłość byle jaką
byle było.
Żebrze wciąż o ciepło,
odrobinę ramion, ust i dreszczy,
żeby było co przeżywać,
nie zapominać
od nowa i od nowa
próbując ogrzać się w piekle...
i z całą tą przeklętą mocą
o zmysłowym kosztowaniu życia marzyć
bez wyrzutów sumienia.