Borki III — sierpień 1944.
Berlingowcy, też głodni.
Mam 8 lat, ale chwalę się,
że przeżyte potrójnie.
Dwa razy stoję za stodołą
do rozstrzelania
wśród znajomych traw.
Tata jest sołtysem co pomaga innym;
Niemcy takich nie lubią.
Nie mam lalki,
raz trzymam 2 letniego brata Stasia
za rękę, potem Jasia też dwuletniego.
Jestem najstarsza, oprócz siostry w niebie.
Mama płacze tak samo
Tato przekupuje jedzeniem
Niemcy jedzą to samo co partyzanci
Tylko nam ciągle ubywa.
Jak wtedy, gdy zabrali
na wycieczkę moje ciemnowłosookie
koleżanki spod lasu —
już prawie umiały Ojcze Nasz;
tak śmiesznie mówiły o Bogu.
Sąsiedzi spod lasu też nie wrócili.
Wszyscy.
Nie chodzimy tam teraz,
bo spalenizna
wciąż strasznie łzawi oczy.
O tam,
gdzie obok taki zasypany dół.
Łuna na zachodzie
dudni jakby inaczej
jakby wołała z czerwieni
pomocy.
Warszawa blisko
nasi
patrzą na łunę bezsilnie.
To teraz to już CZTERY.