myśli nad Zatoką Meksykańską
patrzę na rozległe wody Zatoki Meksykańskiej
nieco zamglone
stonowane późną popołudniową porą
stada mew dodają
nieco dynamiki
pewien odcinek trasy pobudza wyobraźnię
na lewo i na prawo zielonkawe wody
bezpieczne moje ego w autokarze
czuję się w środku wodnego zbiornika
nie interesuje mnie nomenklatura
nie mój problem meksykańska
czy amerykańska
we mnie ciągle pohukują odgłosy
i spienione potoki wodospadu
zatrzymuję się na chwilę
wokoło pustka
jestem jedynym przechodniem
majestat natury nie pozostawia
obojętnym
puls przyspiesza
przygoda czy strach
zagląda w oczy
jak mantrę powtarzam
wymowne słowa pilota
prosto ścieżką w dół
pewnie tkwiły niedomówienia
zagadek pełno w Palenque
dlaczego nie skręciłam w prawo
czy krążąc po ruinach
cywilizacji Majów zagubię się
w zaułkach wspaniałych budowli
utknę u podstaw
schodkowych piramid
zatokę pokrywają chmury
deszczowe krople zakrywają horyzont
są jak moje łzy bezsilności
czoło pokrywa wszechobecny pot
ginie jutro
ginie nadzieja
rozwijam rulon z kalendarzem
stworzonym przez Majów
chcę szukać ratunku
w gwiazdach i horoskopach
wszechobecnego wizerunku jaguara
zdezorientowana podążam dalej
z oczami zawiązanymi czarną przepaską
sygnał gubi się w zakolach pagórków
porośniętych dżunglą
bezsilny jak moje przerażenie
nadchodzi ratunek
z twarzą kierownika parkingu
o ciemnej cerze
posturze anioła stróża
przyjemny tembr głosu
z krótkofalówką w dłoni
wychwytuję kilka słów
długie włosy tunika w łączkę
nie potrafię skupić się nad urokami
Zatoki Meksykańskiej
moje wersy to nie rozważania o Ameryce
jak u Miłosza w poetyckiej oprawie
to opowieść o błędach i lęku
w nieznanym terenie
niedługo Campeche
finał dnia
który nie musiał
zakończyć się happy-endem
wszechwładny deszcz
zaciera kontury
Bożena Joanna
Grudzień 2025
