jak deska pocerowana sękami
moja szpulka nawijała się z dnia na dzień
powiększała brzemienność
idź w głąb zanim pójdziesz do przodu
poznaj kim byłaś w swoim rdzeniu szeptano
a mój kawałek zdawał się płakać
jakby poruszona we mnie tęsknota
dotknęła miejsca zwykle niedotykalnego
uzdrowienie nigdy nie urośnie na glebie
obwiniania siebie
bo tam zawsze skrywa się coś miękkiego
wciąż wierzę w spiralną energię ruchu
w głąb powracania w kółko do tego samego
wierzę że to co pragniemy usłyszeć
puka do naszych drzwi wiele razy
a my wychodzimy za odgłosy by nie słyszeć
zmęczeni nieustannym kołataniem otwieramy
wchodzimy w intymny związek z człowieczeństwem
wchodzimy tam gdzie się rodzi
w naszym ciele pod skórą w sercu
jestem cała nierozdzielona kawałkami z drugiego piętra
wystarczy móc się złapać czegoś uchwycić
pociągnąć jeden koniec nitki by zaczął pruć usamotnienie
żeby dojść do siebie i odnaleźć drogę powrotną
staram się budować czułość do tej części która pragnie głasków
pod spodem jest tylko lęk maski i śmierci