* (pokazujesz mi tęczę...)
pokazujesz mi tęczę
a ja ją zdmuchuję jak świecę
i złote kolibry
szarzeją
podajesz mi flaminga
a ja go wkładam do wazonu
i smukłe nogi
mdleją
różowe skrzydła opadają
przez chwilę wiruje zachód słońca
nad głowami
(miało być romantycznie)
i nastaje noc
ciepłą dłonią masujesz mi plecy
ale noc jest nieprzemakalna
nie przepuszcza dotyku
podskórnie
przynosisz mi czułość o świcie
talerz pełen pokarmu
żeby wykorzystać dzień jak lampę
do napisania swojego imienia
w rozdrobnionych na najsłodsze
wierszach
a ja ubieram się i wychodzę
do pobliskiej knajpy na drinka
wrócę w podartych rajstopach
z plikiem kartek
dziurawych przez wypalone papierosy
kiedyś powiesz, że podobały ci się
moje wiersze
i zmięte spódnice
ale zawsze brakowało ci
mnie